wtorek, 14 czerwca 2016

Part 20. (szczęśliwy)

Rozdział zaczyna się identycznie, końcówka jest jedynie zmieniona.

--------

Wpakowałem Leondre do swojego samochodu i prędko ruszyłem do szpitala. Nie było czasu na pytania i wyjaśnienia. Jestem pewien, że to wszystko ma związek z tą tajemnicą bruneta i Emmy.

- Charlie szybciej! - krzyczał przez co przyspieszyłem i o mało co nie wjechałem w inny pojazd

- Szybciej już się nie da - powiedziałem zupełnie spokojnie próbując zachować zimną krew

Gdy byliśmy na miejscu, pomogłem mu się dostać do budynku, a gdy pielęgniarki i lekarze zobaczyli go w takim stanie od razu przyjęli go na oddział... chwila!

- Halo! Gdzie go bierzecie?! - spytałem krzycząc gdy wcale nie wieźli go na oddział

- Na salę operacyjną.

Że co? Powinni mu dać leki przeciwbólowe a nie przeprowadzać operację. O co w tym wszystkim chodzi?!

Usiadłem na krzesełku i wybrałem numer do Emmy. Mimo, że długo z nią nie rozmawiałem to w końcu ona powinna tu być. Jest naszą przyjaciółką.

Dziewczyna zjawiła się niedługo potem i z hukiem wbiegła do szpitala.

- Już jestem! - krzyczała gdy mnie ujrzała

Leo
Poczułem się nieco lepiej gdy usłyszałem, że operację miał przeprowadzać pan Rodrick - ten sam co wykrył u mnie to cholerstwo.

- To już koniec prawda? - spytałem go

- Bądź dobrej myśli. Wszystko może się wydarzyć - mężczyzna posłał mi uśmiech

- Panie Rodrick, przystępujemy do operacji - usłyszałem słowa innych lekarzy

Charlie
- Wyjaśnisz mi w końcu o co tu chodzi? - spytałem jej oczekując odpowiedzi

- Leo... Leo jest chory.

- To znaczy?

- Jego serce.. ma problemy z sercem...

- Ale wyjdzie z tego prawda?

- N..nie wiem - dziewczyna zawachała się co było wyraźnie słychać w jej głosie

- Powiedz! Powiedz mi prawdę! - krzyknąłem wkurzony kopiąc krzesło

- Charlie uspokój się.

- Jak mam być spokojny? Nie wiadomo czy on wogóle przeżyje!

W tej chwili podszedł do mnie ochroniarz i powiedział, że jeśli się nie uspokoję to mnie stąd wyprowadzi. Może rzeczywiście przesadzam? Leo na pewno nie chciałby bym się tak zachowywał.

Usiadłem więc na swoim miejscu i czekałem na słowa, które mogą odmienić moje życie już na zawsze.

*

Operacja trwała ponad 2 godziny, lecz w końcu w drzwiach zjawił się lekarz, który... wcale się nie uśmiechał.

- Nie... to nie możliwe! Błagam nie! Nie zabierajcie mi go! - krzyczałem a Emma mnie przytuliła, lecz nic mi już nie pomoże

Lekarze pozwolili mi zostać z nim sam na sam.

Gdy wszedłem do środka, leżał tam.
Podszedłem do niego i ucałowałem go w rękę po czym uklękłem obok niego.

Dlaczego to przede mną ukrywał? Jestem na niego zły i.. nigdy nie pogodzę się z jego śmiercią. Dlaczego akurat on? To była jedyna osoba, którą na prawdę pokochałem.

- Leo jak mogłeś mi to zrobić! - płakałem uderzając pięścią w podłogę - Kocham cię rozumiesz?!

- Mieliśmy być zawsze pamiętasz? - westchnąłem ocierając łzy - Mieliśmy być szczęśliwi...

- Będziemy szczęśliwi. Nigdy cię nie zostawię - szepnął a ja spojrzałem na niego

- Boże, Leo - krzyknąłem i szybko go pocałowałem

Nie mogę opisać tego jak w tamtej chwili się czułem. To była po prostu druga szansa.

- Jak to możliwe? Lekarze nie dawali szans, nawet Emma wątpiła w to, że uda cię się uratować.

- Może z zewnątrz jestem takie chucherko, ale w środku jestem na prawdę silny i się nie poddałem.

- Tak się cieszę! - ponownie dałem mu całusa - Idę po doktora

Szybko wybiegłem na korytarz i od razu ujrzałem dr. Rodricka, któremu powiedziałem o tym szczęśliwym wydarzeniu. Nie mógł w to uwierzyć i powiedział, że Leondre był na
skraju śmierci.

Usiadłem więc w poczekalni gdyż musieli mu jeszcze zrobić kilka badań i mógł wyjść ze szpitala. Dlaczego od razu nie mogli przeprowadzić operacji tylko zwlekali z tym na sam koniec? Nie rozumiem.

*

Po kilkunastu minutach mogliśmy już wrócić do domu. Bardzo się cieszyłem bo nie lubię szpitali.

- Dziękuję, że jesteś - powiedział brunet w samochodzie po dłuższej ciszy

- Zawsze będę - oznajmiłem z uśmiechem

- Obiecujesz?

- Obiecuję.

*

I tak zaczęliśmy wszystko od nowa. Opowiedzieliśmy całą historię babci, która o mało co nie dostała zawału gdy opisywałem jak się wtedy czułem i zachowywałem. Zrozumiała naszą decyzję, że jesteśmy parą i chcemy mieszkać sami (wtedy się zgodziłem bo nie chciałem jej w jakiś sposób urazić). Bardzo się cieszę, że nas zaakceptowała.

Teraz mieszkamy w naszym wielkim domu. Nikt i nic nie stanie nam w drodze do szczęścia.

KONIEC

Informacja na koniec

Chciałabym Wam podziękować za te wspaniałe kilka miesięcy ♡ Mimo, że opowiadanie jak i rozdziały są krótkie to zajęło to około 5/6 miesięcy. Fanfiction kończymy z 6k wyświetleń na blogu i 5k na Wattpadzie co jest dobrym wynikiem.
Pamiętam, że pisałam o tym, że będzie około 30 rozdziałów i w tamtym czasie miałam dużo weny. Byłam głupia bo mogłam zapisać te wszystkie pomysły na kartce, a teraz nie mam wogóle na nic pomysłu przez co opowiadanie tak szybko się zakończyło.
Nie wygląda to tak jak miało wyglądać, stać mnie na więcej i przyznaje się, że zepsułam to FF. Następnym razem bardziej się postaram :)
Dziękuję Wam wszystkim!

Jeśli ktoś lubi moją twórczość (pff marzenia XD) to zapraszam na Wattpada, gdyż tam jak na razie publikuję swoje opowiadania.

Klikajcie w zakładkę Wattpad, a jeśli nie działa to wpiszcie na Wattpadzie mój nick: _Sweet_Chocolate_

Miłych i bezpiecznych wakacji ♥

Part 20. (smutny)

Na wstępie mówię, że pojawi się także szczęśliwe zakończenie, ale to dopiero jutro :D

------

Wpakowałem Leondre do swojego samochodu i prędko ruszyłem do szpitala. Nie było czasu na pytania i wyjaśnienia. Jestem pewien, że to wszystko ma związek z tą tajemnicą bruneta i Emmy.

- Charlie szybciej! - krzyczał przez co przyspieszyłem i o mało co nie wjechałem w inny pojazd

- Szybciej już się nie da - powiedziałem zupełnie spokojnie próbując zachować zimną krew

Gdy byliśmy na miejscu, pomogłem mu się dostać do budynku, a gdy pielęgniarki i lekarze zobaczyli go w takim stanie od razu przyjęli go na oddział... chwila!

- Halo! Gdzie go bierzecie?! - spytałem krzycząc gdy wcale nie wieźli go na oddział

- Na salę operacyjną.

Że co? Powinni mu dać leki przeciwbólowe a nie przeprowadzać operację. O co w tym wszystkim chodzi?!

Usiadłem na krzesełku i wybrałem numer do Emmy. Mimo, że długo z nią nie rozmawiałem to w końcu ona powinna tu być. Jest naszą przyjaciółką.

Dziewczyna zjawiła się niedługo potem i z hukiem wbiegła do szpitala.

- Już jestem! - krzyczała gdy mnie ujrzała

Leo
Poczułem się nieco lepiej gdy usłyszałem, że operację miał przeprowadzać pan Rodrick - ten sam co wykrył u mnie to cholerstwo.

- To już koniec prawda? - spytałem go

- Bądź dobrej myśli. Wszystko może się wydarzyć - mężczyzna posłał mi uśmiech

- Panie Rodrick, przystępujemy do operacji - usłyszałem słowa innych lekarzy

Charlie
- Wyjaśnisz mi w końcu o co tu chodzi? - spytałem jej oczekując odpowiedzi

- Leo... Leo jest chory.

- To znaczy?

- Jego serce.. ma problemy z sercem...

- Ale wyjdzie z tego prawda?

- N..nie wiem - dziewczyna zawachała się co było wyraźnie słychać w jej głosie

- Powiedz! Powiedz mi prawdę! - krzyknąłem wkurzony kopiąc krzesło

- Charlie uspokój się.

- Jak mam być spokojny? Nie wiadomo czy on wogóle przeżyje!

W tej chwili podszedł do mnie ochroniarz i powiedział, że jeśli się nie uspokoję to mnie stąd wyprowadzi. Może rzeczywiście przesadzam? Leo na pewno nie chciałby bym się tak zachowywał.

Usiadłem więc na swoim miejscu i czekałem na słowa, które mogą odmienić moje życie już na zawsze.

*

Operacja trwała ponad 2 godziny, lecz w końcu w drzwiach zjawił się lekarz, który... wcale się nie uśmiechał.

- Nie... to nie możliwe! Błagam nie! Nie zabierajcie mi go! - krzyczałem a Emma mnie przytuliła, lecz nic mi już nie pomoże

Lekarze pozwolili mi zostać z nim sam na sam.

Gdy wszedłem do środka, leżał tam. Był zimny i się nie ruszał.
Podszedłem do niego i ucałowałem go w rękę po czym uklękłem obok niego.

Dlaczego to przede mną ukrywał? Jestem na niego zły i.. nigdy nie pogodzę się z jego śmiercią. Dlaczego akurat on? To była jedyna osoba, którą na prawdę pokochałem.

- Leo jak mogłeś mi to zrobić! - płakałem uderzając pięścią w podłogę - Kocham cię rozumiesz?!

- Mieliśmy być zawsze pamiętasz? - westchnąłem ocierając łzy - Mieliśmy być szczęśliwi...

- Kariera, antyfani, paparazzi, bliscy.. nikt nie zdołał nas pokonać.

- Gdybym wiedział to te ostatnie chwile spędziłbym tylko z tobą, jak najlepiej.

- I pomyśleć, że tak się dla mnie poświęcałeś a ja byłem dupkiem i myślałem tylko o sobie.

- Teraz już za późno. Nigdy już nie powiem jak bardzo cię kocham, nigdy już nie będę mógł cię pocałować i posłuchać twojego marudzenia... - położyłem głowę na jego klatce piersiowej i po prostu zasnąłem

*

Obudziła mnie Emma, ponieważ byłem w sali za długo i wszyscy zaczęli się niepokoić.

- Zostałem sam - westchnąłem

- Wszystko się ułoży, znajdziesz osobę, którą pokochasz i...

- Nie chcę takiej osoby, ja kochałem tylko jego.

- Więc co zamierzasz zrobić?

- Wyjechać z miasta. Nie chcę mieć z tym miejscem nic wspólnego. - powiedziałem i wyszedłem ze szpitala

*

Teraz mieszkam w Los Angeles a moje życie totalnie się zmieniło. Mam 30 lat, a o tych wydarzeniach wiem tylko ja no i Leo.. którego już nie ma. Mam wspaniałą żonę i dwójkę dzieci, które kocham ponad życie.

Leondre nigdy nie zapomnę. Na zawsze pozostanie gdzieś w moim serduszku.

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Part 19.

Nie chciałem robić babci problemów. Po jej minie było widać, że bardzo się zmartwiła.
Zostawiłem ją w domu z Leondre, a z policjantami udałem się w inne miejsce.

- Wiesz kto mógł za tym stać? - spytał jeden z nich

- Mój ojciec. Jestem tego pewny.

- Co go do tego skłoniło?

- Pewnie chce się odpłacić za to, że nie traktuję go tak jak kiedyś. Nie chcę go znać.

- Co się między wami wydarzyło?

Moja historia była długa, więc panowie usiedli i wysłuchali. Zapewnili mnie, że ojciec już więcej nie wkroczy w moje życie. Prawdopodobnie będzie miał zakaz zbliżania się do mnie i do rodziny.

Wróciłem do domu gdzie czekała zaniepokojona babcia.

- Już wiadomo kto za tym stoi? - spytała wstając z krzesła

- Tato - westchnąłem

Nie chciałem jej okłamywać, ale też wiedziałem, że straciła zaufanie do swojego syna. Dobrze wie, jakie wybryki odstawia i zawsze staje po mojej stronie.

- Przepraszam Charlie, to dla mnie za wiele. Muszę odpocząć - powiedziała a ja pomogłem jej usiąść

- Zostawić cię na jakiś czas samą? - spytałem a ona po zastanowieniu się pokiwała twierdząco głową

Wróciłem więc z Leo do naszego domu, który jak na razie służy nam za miejsce gdzie przychodzimy gdy czegoś potrzebujemy.

Leo
- Dlaczego życie jest takie trudne? - usłyszałem od blondyna

Łatwo powiedzieć. Nie chcę być samolubny, ale to mi zostało nie wiele dni. Mogę odejść w każdej chwili chodź bardzo tego nie chcę. Nie wiem jak Charlie sobie z tym poradzi.

- Wszystko się ułoży. Już go więcej nie zobaczysz - oznajmiłem choć wiedziałem, że okłamuje sam siebie. Nic się nie ułoży.

- Dobrze, że ty przy mnie jesteś - szepnął a ja chwyciłem go za rękę

- Jesteś jedną z osób, które na prawdę kocham. Mam wobec nas wielkie plany. Leondre będziemy szczęśliwi i... już nic nas nie rozdzieli - powiedział to tak radośnie, że z moich oczu popłynęły łzy, ponieważ wiem, że te wszystkie rzeczy nigdy się nie zdarzą

- Dlaczego płaczesz? - spytał mnie Lenehan

Nie odpowiedziałem nic tylko po prostu wymusiłem uśmiech. Nie chcę go smucić.

- Um.. wzruszyłem się

Charlie się uśmiechnął, a między nami nastąpiła chwila ciszy, którą przerwał nieoczekiwany ból w sercu. Dlaczego teraz?!

- Leondre wszystko w porządku? - spytał widząc mnie w takim stanie

- Musimy jechać do szpitala! - krzyknąłem kuląc się z bólu

Wiem, że już z niego nie wyjdę.. 
Żegnaj Charlie

--------
Przepraszam, ale na prawdę straciłam wenę i to będą już ostatnie rozdziały. Wiem, że zawiodłam :c

sobota, 11 czerwca 2016

Part 18.

Gdy powiedziałem o tym brunetowi zaskoczyła mnie jego odpowiedź. Ku mojemu zdziwieniu zgodził się na mieszkanie u mojej babci.

- Jeśli tu zostaniemy, to się dowie - syknąłem

- Sam mówiłeś, że nie chcesz niczego ukrywać a po za tym tu twój ojciec ci krzywdy nie zrobi.

Z jednej strony ma rację bo mój tato nie odwiedza babci i na pewno nie domyśliłby się, że tu jestem.
Z drugiej strony starsza kobieta mogłaby zareagować negatywnie na nasz związek.

- Chcemy tu zamieszkać! - krzyknął chłopak a ja musiałem się powstrzymać by mu nie przywalić

- To wspaniale! Na górze są 2 wolne pokoje. Wybierzcie sobie jeden z nich, chyba że wolicie oddzielnie.

Popatrzyłem na Devriesa a on pokręcił przecząco głową.

- Możemy razem - oznajmiłem i udałem się we wskazane miejsce

Pokój nie był duży, ale bez problemu mogły tu się pomieścić 2 osoby.

*

Zazwyczaj u mnie w domu spałem w samych bokserkach, ale nie wypada tak u babci spać w samych bokserkach z kolegą... od razu mogłaby się domyślić.

Do spania ubrałem dużą koszulę mojego wujka, którą zostawił zanim się wyprowadził. Leondre dałem zieloną bluzkę, którą znalazłem w szafie obok.

- Dobranoc dzieciaczki - powiedziała babcia uchylając drzwi do naszego pokoju

Babciu proszę cię, nie mamy 5 lat...

O dziwo spało mi się bardzo wygodnie a ciepło chłopaka dodawało mi otuchy. Może nie jest tak źle jak na początku myślałem.
Devries jeszcze spał, co wcale mnie nie dziwiło więc zszedłem na dół do babci, która przygotowywała kanapki chociaż wogóle ją o to nie prosiłem.

- Babciu nie musiałaś... - westchnęłem

- One nie są dla ciebie.

Przyznaję, zgasiła mnie. Nigdy tak się nie zachowała.

- Żartuje - zachichotała - Oczywiście, że są dla mojego Charlusia puciusia

Zaśmiałem się.

- Otworzę - powiedziała kobieta gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi

Kogo tu niesie?

- Dzień dobry. Mamy obowiązek państwa poinformować, że ktoś wkradł się do domu pana Charliego Lenehana. Jak na razie trwają poszukiwania. Mogę zadać kilka pytań? - usłyszałem





Jak myślicie kto za tym stoi?

piątek, 3 czerwca 2016

Part 17.

- Leo daj mi się skupić na drodze! - krzyknąłem gdy brunet po raz kolejny mówił do mnie tą samą rzecz

- Ale Charlie, na prawdę mnie boli...

Zatrzymałem się na boku, tak by nie przeszkadzać innym kierowcom i spojrzałem na chłopaka.

- Ugh.. co cię boli?

- Serce. Potrzebuję tabletek przeciwbólowych.

Wyciągnęłem ze schowka małe opakowanie i wyjąłem z niego jedną kapsułkę. Następnie podałem Devriesowi wodę.

- Po tym powinno ci przejść.

- Dziękuję.

Patrzyłem jak chłopak szybko połknął lek i już po chwili ruszyliśmy dalej.
Szczerze mówiąc wydaje mi się, że to może mieć coś wspólnego z pobytem w szpitalu...

***

- Charlie słonko czy to ty? - spytała uradowana babcia widząc mnie na swoim podwórzu

Pokiwałem twierdząco głową

Starsza kobieta mocno mnie uścisła, tak samo jak mojego chłopaka gdy poznała w nim Leondre.

Wszedliśmy do środka. Trochę dużo się tu pozmieniało. Babcia na prawdę postarała się z wystrojem domu.

- Leo mam coś specjalnego dla ciebie - oznajmiła idąc do kuchni, a wracając z pierniczkami

- Pierniczki babuni ! - krzyknął chłopak odbierając od kobiety przekąskę

Brunet zajął się posiłkiem a ja i babcia usiedliśmy na kanapie.

- Jak tam w trasie? - spytała

- Zakończyła się. Gdy wydamy nową płytę, to ruszamy w kolejną trasę. Zabierzemy cię ze sobą.

- No ja mam nadzieję. To, że babcia stara to nie znaczy, że nie potrafi się bawić - zaśmiała się

- Babciu nie jesteś stara.

- Oj tam oj tam. Wiesz jak jest - westchnęła

Wziąłem głęboki wdech i byłem gotowy zacząć temat taty.

- Tato wrócił, wiesz o tym?

- Wiem, przyszedł do mnie. Jest tchórzem i nie powinienen tu wracać

- Właśnie w tym problem. Gdy mnie odwiedził, powiedział, że to nie ostatnie nasze spotkanie. Nie chcę go znać.

- Jeśli tak postanowiłeś, to dopilnuję by się do ciebie nie zbliżył. Możesz zamieszkać u mnie.

Ta propozycja mnie zaskoczyła. Nie mógłbym mieszkać z babcią i zostawić Leo samego.

- Nie mogę zostawić Leondre, to on ze mną mieszka.

- Możesz się tu przeprowadzić z nim.

Spojrzeliśmy na chłopaka, który odwrócił się w naszą stronę i pokazał swoją twarz pobrudzoną przez pierniczki.

Mieszkać z babcią i swoim chłopakiem pod jednym dachem? To chyba nie dobry pomysł.

piątek, 27 maja 2016

Part 16.

- Przepraszam, że tak niespodziewanie, ale..

- Stop. Jak mogłeś zjawić się po tylu latach? Jak mogłeś mnie porzucić? Teraz myślisz, że synek ci wszystko wybaczy i będzie jak wcześniej?

- No tak..

- To się mylisz.

- Charlie, daj mi dokończyć!

Chyba faktycznie trochę się zagalopowałem i chciałem od razu to wszystko z siebie wyrzucić.

Usiedliśmy na krzesłach przy stole na przeciwko siebie. Westchnąłem i dałem mu w końcu dojść do słowa.

- Charlie.. ja zrozumiałem swój błąd i chcę to wszystko naprawić. Sam teraz zostałem sam. Moja dziewczyna, że tak powiem uciekła wraz z dziećmi. Zostawiła wiadomość, że nie chce mnie znać po tym jak wziąłem się za alkohol. Wiem jak to jest być samotnym i nie chcę ci zgotować takiego życia.

- Nie obchodzi mnie to co się u ciebie dzieje. A co do mnie to jest mi tu dobrze, nie potrzebuję cię.

- Synu, nie mów tak. Nie poradzisz sobie sam.

- Skończyłem 18 lat. Mieszkam z przyjacielem, nie chciałem się narzucać babci. Jak widać świetnie sobie radzę. Mam co jeść, mam dach nad głową i mam gdzie spać.

- Potrzebujesz miłości, Charlie. Zawsze ci jej brakowało.

- Mam osobę, która darzy mnie tym uczuciem. Jestem szczęśliwy. Nie chcę by to uległo zmianie przez powrót tatusia, który myśli, że wszystko będzie super po tym jak się zjawił.

- Jeszcze zmienisz zdanie. Wrócę tu. - uśmiechnął się, a dla mnie to zabrzmiało jak groźba.

Gdy wyszedł, zamknąłem drzwi i z powrotem usiadłem na krześle.
Z ukrycia wyszedł brunet i podszedł do mnie obejmując mnie.

- Słyszałeś wszystko? - spytałem choć byłem pewny odpowiedzi

- Tak. Nie chcę się wtrącać, ale nie powinieneś mu ufać.

- Nie ufam mu. Nikomu już nie ufam.

- A mi? - spytał siadając na moje kolana i zaczął się bawić moimi włosami

- Ukrywasz coś przede mną, jak mam ci ufać?

- Nie chcę cię niepotrzebnie martwić. Twoje szczęście jest najważniejsze. - popatrzył na mnie, a nasze twarze dzieliły milimetry
Wpił się w moje usta, a ja oddałem pocałunek. [...]

- Myślę, że powinienem odwiedzić babcię. W końcu to ona się mną opiekowała po śmierci mamy. Odkąd podpisaliśmy kontrakt z wytwórnią - nie widziałem jej.

- Pojadę z tobą. Stęskniłem się za kompocikiem i pierniczkami.

- Były naprawdę dobre. - dodałem i już po chwili znaleźliśmy się na parkingu obok mojego samochodu

Leondre był świadomy tego, że stąd do domku babci są jakieś 4 godziny. Mimo wszystko poświęcił się dla mnie, ponieważ wie jak ważne jest dla mnie spotkanie z babcią.

Wsiedliśmy do środka i zapięliśmy pasy. Czeka nas długa droga...

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.